Nasz ogród

TRUDNE POCZĄTKI.   
    Nasz ogród zaczął powstawać w 2009 r. Nie było żadnego planu, ani koncepcji. Jedyną rzeczą,  wiadomą  od początku, był kształt ogrodu- koniecznie regularny, a jedynym czynnikiem ograniczającym były finanse. Warunki klimatyczne dla roślin? No cóż... słońce od rana do wieczora-totalna pustynia, wokół szczere pole , na którym przemiennie rósł rzepak lub pszenica. Zero ochrony przed słońcem i wiatrem.


    Warunki glebowe:glina, glina, glina. Jak z czasem można było zaobserwować, latem sucho i twardo, jesienią zaś błoto i wilgoć taka, że wiatr potrafił z korzeniami wyrywać rośliny, a po trawniku chodziło się jak po gąbce, która pod naciskiem kroków,  oddawała wszystko co w sobie miała, pozostawiając  "cudowne" ślady dla potomnych.


    Jeżeli chodzi o wybór i zakup roślinności, to  wychodziliśmy z założenia, że co kupimy czy dostaniemy w postaci sadzonki lub niechcianego kwiatka od innych, to będzie. Oczywiście z czasem apetyt rósł i znudziły się powszechnie  dostępne w okolicznych szkółkach rośliny. Przyznam, ze chciałam również sprawdzić, jak będą zachowywały się rośliny posadzone w innych warunkach niż zalecane, więc sadziłam takie, które z założenia, nie miały najmniejszej szansy na przetrwanie, z racji wysokich wymagań glebowych lub  preferowanego stanowiska.  Na przekór wszystkiemu i ku mojej uciesze, jednak rosły:) Tak  naprawdę, był i jest to, ogród doświadczalny,pełen świadomych prób, a ponieważ mogłam sobie na nie pozwolić, więc testowałam.
 
    Zabiegi podstawowe w tamtym czasie to: nawożenie, podlewanie i odchwaszczanie. Ogród tworzyliśmy sami, tzn. ja, mąż i z czasem dzieci, które chętnie siały , sadziły rośliny , kosiły trawę, oraz nasze mamy- specjalistki od walki z chwastami. Po skończeniu surowej budowy domu, kiedy wyjechał najcięższy sprzęt,  zaczęliśmy robić pierwsze nasadzenia, oczywiście te najdalej położone od domu. Mąż teren  porządnie wyrównał , wyznaczyliśmy jeszcze tylko miejsca na ścieżki i podjazd oraz podzieliliśmy funkcjonalnie teren.  Najpierw tworzyliśmy cześć przed domem , potem boki i tył.


Wolno rosły te nasze roślinki, ale nie ma się czemu dziwić, w takich warunkach łatwo nie było.

     Po 2012 r musieliśmy podjąć prace odbudowujące nasz ogród, a to wszystko przez gradobicie, które nawiedziło Bisztynek. Ten rok, rzeczywiście był dla nas trudny. Największym szczęściem , tego okresu, była nasza córcia, która  postanowiła  przyjść na świat, wszystko inne natomiast, szło nie tak. Tego roku dowiedzieliśmy się o nowotworze naszego ,wówczas 4-letniego, syna oraz mojego ojca, no i jeszcze ta klęska w postaci gradu wielkości kurzych jaj.


     Dom z zewnątrz został mocno zniszczony. Do wymiany była znaczna cześć dachu, szyby, elewacja budynku, zwłaszcza od strony północno- zachodniej, rynny.



     Niestety na pomoc ze strony Państwa nie mogliśmy liczyć. Pomimo oszacowanych strat przez komisje powołane w tym celu, MOPS, który zajmował się przydziałem środków, postanowił nam ich nie udzielić-dosłownie. Pracownica (obecnie już nie pracuje) zajmująca się rejonem Kolonii, po pierwszym wywiadzie, została odsunięta od naszej sprawy, gdyż stwierdziła, że kwalifikujemy się do pomocy.  Pani kierownik L.T, wraz  z pracownikami socjalnymi p. E.L. i A.K. miały jednak odmienne zdanie. Powiedziały wprost, że zrobią wszystko, żebyśmy pieniędzy nie otrzymali, dlatego to one przejęły sprawę. Panie były na tyle bezczelne, że nawet podważały chorobę naszego dziecka, pisały m.in do NFZ z zapytaniem, o zakres otrzymanej refundacji, twierdząc, że koszty leczenia dziecka są niskie, więc stać nas na remont. Dziwne to było, ponieważ świadczenie przysługiwało , bez względu na dochód. Niestety wiele świadczeń w tym ośrodku , zależy od przychylności pań tam pracujących, a ośrodek pomocy, nie zawsze jest pomocny. No cóż -było, minęło.  Rok 2012 i 2013 spędziliśmy w drodze pomiędzy Bisztynkiem-Olsztynem a Warszawą,  lecząc syna. Mąż, w każdej wolnej chwili, remontował dom, a ja zajmowałam się dosadzeniem i przesadzaniem   tego, co jeszcze można było uratować. Na nowo więc, zaczęliśmy kreować naszą przestrzeń i trochę nam to jednak zajęło:)


SPACER PO OGRODZIE
      Dzisiaj ogród niczym nie przypomina tego z 2009 r. Oczywiście rośliny się rozrosły, przybyło drobnych elementów architektonicznych, ale z racji swojego "bzika" na punkcie roślin, (czego będę dowodzić, dokładając kolejne zdjęcia na tej stronie), ciągle  tworzę nowe kompozycje, zmniejszając tym samym powierzchnię trawnika i obawiam się dnia, w którym zabraknie mi miejsca;)



    W ogrodzie  zostały wydzielone wnętrza, każde z nich, ma swój własny i niepowtarzalny klimat. Oczywiście, nie są one jeszcze tak widoczne, ale za parę lat... efekt murowany:)


    Takie wnętrza doskonale sprawdzają się w ogrodach gdzie często goszczą dzieci. Są one doskonałym miejscem zabaw, kryjówek i eksperymentów, poza tym wprowadzają trochę tajemniczości do ogrodu.


     Jeżeli mamy tylko odrobinę wolnego miejsca, warto pomyśleć o małym oczku, stawie,  fontannie czy niewielkiej kaskadzie. Woda w ogrodzie sprawi, że będzie nam przyjemniej usiąść i odpocząć:) 



  Poza tym, taka niewielka tafla , sprawdza się również zimą:)


     Wśród roślinności,  znajdziemy w ogrodzie drzewa i krzewy liściaste oraz iglaste, byliny, trawy i pnącza (o roślinach trochę więcej w zakładce Roślinki).



      Dodatkowo, każde wnętrze jest wzbogacone  elementami małej architektury ogrodowej i detalami.



 




Letnimi wieczorami świetnie sprawdza się ognisko, a kolacja  z ogniska jest dobra na wszystko:)